Plan – to coś co lubi mój dziadek. W wyniku planowania jakieś dwa lata temu pojechaliśmy za Żukowo poszwędać się po Kaszubach w strugach deszczu. Tym razem plan dziadka zakładał poszwędanie się po Żukowie i okolicach. Pogoda nam dopisała, mimo paru zapowiedzi, że może jednak być groźnie.
Żukowo jak Żukowo 😉 Każdy wie jakie jest, ale do zobaczenia to wiele tam nie ma. Dokładnie zaplanowany przez dziadka obiad udało nam się zjeść w restauracji o o partyzancko brzmiącej nazwie GRYF.
O dziwo mimo podejrzanej nazwy i elewacji rodem z PRL’u, zasmakowaliśmy na miejscu piersi z kaczki oraz grillowanej sarniny. Wbrew naszym pierwszym obawom podczas wchodzenia, to tego typu miejsca serwują naprawdę wyśmienite dania.
Na tym jednak plan się nie kończył. Przejechaliśmy dalej przez Wyczechowo, gdzie z braku miejsca nie udało się wypić zaplanowanej (sic!) kawy. W zamian za to za Egiertowem już w drodze na Ostrzyce, zatrzymaliśmy się na całkiem uroczym parkingu leśnym, gdzie po raz kolejny usłyszeliśmy kaszubskie opowieści dziadka.
Piknik jednak nie byłby w pełni zrealizowany bez zaplanowanej (sic!) kawy z wnuczkami. Udaliśmy się więc do Ostrzyc, gdzie w przyjaznej atmosferze baru/restauracji Helena, wypiliśmy kawusię podgryzając domowej roboty jabłecznik i lody 🙂
Wycieczka udana. Trochę niezgodnie z zaplanowanym planem dziadka, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mimo zmian w planie, dziadek był równie zadowolony z wycieczki co my.
Pogoda dopisała. Zachciało nam się wyjeżdżać poza miasto 🙂 Gdzie następnym razem? 🙂
Comment
Moja rodzinna wioska 🙂