Weekend .. tia … jakby to nazwać? Jak zwykle go nie było 😉
Zaczęło się od piątku, którego nie było … no bo … pracę oficjalnie skończyłem o 17tej … a nieoficjalnie spędziłem w niej do 3 w nocy pomagając kolegom. Ktoś te 2 zgrzewki piwa przecież musiał pomóc wypić 😉
Zrobiła się z tego robocza parapetów nowej „filii” firmy w połączeniu z przeprowadzką i takie tam. Niestety w miarę upływu czasu, zapał do pracy malał wraz z malejącymi zapasami piwa … jakoś tak. Daliśmy radę generalnie. Nawet podziękowania od prezesa dostaliśmy. A co? 🙂
Pozytywna kwestia urwanego piątku? W sobotę nie trzeba było iść do pracy. Wada? Hmmmm… no domyślcie się 😉
Kac? No taaaaak… nie pamiętam do której spałem. Ale było długo. Żonka też pospała, bo nie mogła się mnie doczekać w domu 😉 Efektem jej czekania było wychlipanie całego zapasu domowego piwa. To już drugi kac. Dwa kace i piryna na głowę == oboje umieraliśmy w sobotę 🙁
Nie ma to tamto, coś nawet porobiliśmy w sobotę. Po obiadku wypad do kościółka, czyli zwyczajowa fajeczka na nabrzeżu przy terminalu promowym Polferries 😉 Potem zakupy … u swobodne dogorywanie w domu.
A skoro sobota uciekła, to w niedzielę planem był brak planu 😉 Gdyby nie zawalenie pracą to bym pewno z Wróblem się szlajał w sobotę testować kolorowanie obrazków po mieście a gdyby nie to, że sobota jednak uciekła, to pewno bym dorwał Wróbla w niedzielę, ale Wróbel się opisał na GG jako „Tczew” więc był poza zasięgiem świergolenia. A że pogoda była ładna, to żona wyraziła chęć spacerku gdzieś, a że kościółek był wczoraj, a że ja chciałem w końcu w pełni światła potestować sobie na spokojnie tele-tele-eL, żona na to „ech po co Ci ten aparat?” i że jakobyż z_nienacka .. no i wypadliśmy z domu do Babich Dołów, bo tam jest torpedowania, której to że aniżeli ani żona ani ja nie widzieliśmy 🙂
A podsumowując niedzielę, stwierdzam co następuje:
No i znowu po weekendzie … ależ ten czas leci.
Parę fotek tutaj albo po kliknięciu na obrazek.
Stara forma prezentacji fotek
2 komentarze
nom zajebiaszcze to miejsce, ziom wpadłeś ot tak na to zeby tam jechać, wyczytałeś mi w myślach czy ja coś Ci mówiłam o torpedowni? . Fotki wporzo. Podobają mnie sie.
totalny sponton ziom. bez organizacji. z zaskoczenia z nienacka. dzień wcześniej byliśmy na kacu w „kościółku” i nie wypadało dwa razy w to samo miejsce jechać. wszyscy gdzieś pojechali a myśmy chcieli się w dwójkę gdzieś przespacerować. zerknąłem na mapę gdzie by tu niedaleko… i tak mi się przypomniało i uznałem, że ta „parafia” jest niczego sobie.