Jestem w formie – okrąg to forma 🙂
Niech no tylko ktoś mi wyjaśni – dlaczego te fajne aktrakcje turystyczne, są zwykle zlokalizowane z dala od cywilizacji a najlepiej w trudno dostępnym miejscu?
Podobno kiedyś jakiś turysta pochodzenia US&A odwiedzając Szkocję, miał powiedzieć o jednym z zabytków: „Jak to fajnie, że Szkoci wybudowali ten stary zamek tuż przy autostradzie” 😉
Czy w myśl tych słów tubylcy nie mogli zorganizować ponoć przepięknego Kościoła Trolli ciut bliżej drogi?
Nie ma to tamto. Okrąg nie okrąg … co? Ja nie wejdę? Tzn chciałem nie wejść. Tak mniej więcej co 15 minut nie chciałem już wchodzić. Żeby chociaż jeszcze jakaś ścieżka … ale nie … mazakiem chlapnięte kreski „T” (jak „Tędy”?) i turlaj się człowieku po kamieniach. Miejscami ślisko. I kamieniście. Okrutnie kamieniście 😉 A niby tylko 500 metrów.npm górka ale na Połoninę Caryńskiej tak nie stękałem przy wchodzeniu a było wyżej 😉
Dodam jeszcze tylko, że wykoncypowałem sobie chytrusieńki planik 😉 Hihihi. Plan był prosty – podchodząc pod górkę – nie robię zdjęć. Aparat wyciągam na górce jak złapię oddech (o ile takowy jakkolwiek złapię) i tam zaczynam pstrykać. No i podczas schodzenia…. fuckin’schodzenia po kamieniach! Ghrrrr.
Po około 1,5 godzinie i jakichś dwunastu „*piiiip* ja tam nie wejdę” – zobaczyliśmy .. khe khe .. tzn najpierw Aga i Hania zobaczyły, ja musiałem najpierw wtrącić „Nie dam rady” i dopiero potem zobaczyć wejście do jaskini.
Czyli udało się? Jeszcze tylko przedzieranie się przez jaskinię .. ile to tam było? 200metrów? I to jest to … tak właśnie. To jest to. Zobaczyć i umrzeć. Żadna fotografia nie odda magii Kościoła Trolli.
Posiedzielim, pogapilim się … czy mogę tu zamieszkać? Proszę! 🙂
Jak się okazało, schodzenie wcale nie trwało szybciej niż wchodzenie 😉 Ponownie ślisko, mokro miejscami i fuckin’kamieniście grrrrr.
I to by było na tyle tego dnia z rozpieszczania nas pogodą. Słonko nagle sobie poszło i … się rozpłakało.
Fajnie .. hmmm ..
Przez Molde przejechaliśmy ot tak sobie … Alesund – mokro. Udało nam się dotrzeć na wzgórze Aksla i tam przez chwilę popodziwiać miasto z góry. I deszcz deszcz fuckin’deszcz. Ileż można?
A jeśli pada .. to zwiewamy. Zwiewając tak, zwialiśmy aż do małej miejscowości Stranda gdzieś w okolicach Geirangerfjord.
Czego mnie nauczył ten dzień? Oj paru ciekawych rzeczy 🙂
– Jeśli jest się w formie takiej jak ja (okrąg to forma przypominam! i bez śmiechów proszę) – pamietaj, żeby zabrać zapasową koszulkę – na bank się spocisz a morka koszulka w zimnej jaskini to nie jest to co lubimy.
– Nieważne ile razy się powie „Nie dam rady” – i tak wejdziesz. Ciekawość i chęć zdobywania bierze górę. Wywalony jęzor po jakimś czasie utrudnia wymawianie kolejnego „Nie dam rady” 😉
– Latarka samochodowa świeci fajnie, bo jest fajna i świeci ale nic poza tym 😉 W jaskini gdzie potrzebujesz obu rąk lepiej mieć czołówki. Tak powstał plan zakupu 🙂 Spodobało mi się łażenie po jaskiniach 🙂
– Jedna latarka + 3 osoby = złoooooooooo 😉
– Fakt schylenia głowy podczas przeciskania się w jaskini wcale nie oznacza, że statyw przymocowany do plecaka też się schyli. Wręcz przeciwnie. Tak właśnie powstają fuckin’zadrapania na statywie :-O
A wieczorkiem na campingu suszenie 😉
Fajny dzień. Zmęczeni łażeniem po górkach dość szybko zasneliśmy.
Ah no właśnie. Kilometrówka i trasa 🙂
Czyli tak: ruszyliśmy z Isfjorden do Molde trasą 64, tam ciut na północ do Trollkirke też trasa 64, powrót do Molde (64), Prom z Molde do Vestnes i dalej trasa E136/E39 do Alesund, potem kic-kic ciut dół na drogę nr 60, promik Magerholm-Orsneset, i 60tka do Stranda. Razem około 230km 🙂
No i kilka fotek tutaj albo po kliknięciu na obrazek.
Stara wersja galerii
Comment
gratki dla kobiet!!! w końcu ruszyłeś swoje leniwe cztery litery a nie zwiedzanie 'z samochodu'. Wiem, że okrąg to też forma, ale czy nie przyjemniej tak poprzebierać nóżkami????