Zapowiadał się kolejny upalny dzień, a dziś miało być zwiedzanie Stavanger. Autko roztropnie zostawiliśmy na campingu aby nie płacić haraczu za parkowanie w centrum i ruszyliśmy piechotką. Z campingu miejskiego do centrum i portu jest jakieś 3km (tak nam przynajmniej to przedstawiono) jednak w upale wiadomym jest, ze wszystkie kilometry się automagicznie wyciągają.
Mimo upalnego dnia, zwiedzanie Stavanger szło nam o wiele raźniej niż wczorajsze Bergen. Może klimat miejsca? A może fakt, że akurat trafiliśmy na mistrzostwa świata w piłce plażowej sprawił i miasto wydało nam się bardziej przyjazne? W całym porcie wszędzie rozsypany piasek, na którym toczyły się rozgrywki drużyn. Gdzieś dalej zmontowane wielkie boisko z trybunami. Zgiełk, kontrolowany chaos, pełnia życia.
A wystarczyło na chwilę tylko skręcić w bok do starego miasta, aby tam doświadczyć … greckiej wyspy? Takie porównanie wystosowała moja żonka. No i niby racja. Stara, biała zabudowa, wszechobecne słońce, sprawiało jakby to nie była ta „zimna” Norwegia. Istna sielanka. Aż się nie chciało stąd wyjeżdżać.
Norweskie miasta mają jednak dziwną przypadłość. Takie Stavanger to niby trzecie co do wielkości miasto w kraju, ale zwiedzanie centrum, portu i starego miasta zajmuje bardzo mało czasu 😉 Do muzeów się nie wchodzi, bo to każdy tubylec nawet odradza i potwierdzają to relacje innych ludzi. I co tu robić? Ławeczka i sielanka jedynie 🙂
Ze Stavanger pojechaliśmy poszukać „Sverd i fjell” czyli z ichniego na nasze „miecze w skale”. Proste? 😉
Pomnik ten upamiętnia on bitwę stoczoną w 872 r. w której Harald Pięknowłosy. pokonał swych rywali i dokonał zjednoczenia Norwegii (źródło: wikipedia). Oh Ah nie ma to tamto 😉
No a stamtąd to już tylko rzut beretem do Lysefjorden, który badawczo oglądamy zanim dojedziemy na Preikestolen Camping.
I tutaj wielkie uch … zrobiło się późno niestety i nie było czasu szukać innego campingu … więc ostrzegam.
Preikestolen Camping ma parę wad. Cena to po pierwsze: 300NOK (jakieś 150pln) za 3 osoby, namiot, autko i trochę prądu. Najdroższy na jaki trafiliśmy. A po drugie: wszechobecne wredne upierdliwe muszki meszki!!! Aaaaaaaaaaa!!! Nie pomagają nawet świeczki, które obsługa campingu sprzedaje za dodatkowe parę NOK (sic!).
Bonus: prysznice za darmo i można się wymoczyć ile się chce 🙂
Odganiając się od meszek, zakończyliśmy dzień piwkiem aby następnego dnia wyruszyć na skalną półkę.
W aucie dziś spędziliśmy masakryczną ilość kilometrów … aż 59km! Hihihi. Wyjeżdżając ze Stavanger w kierunki Sandnes, trzeba wskoczyć na drogę numer 13. Przeprawić się promem Luvvik-Oanes i jeszcze kawałek 13’tka i skręcik w kierunku Preikestolen i hyc hyc camping.
Parę fotek tutaj albo po kliknięciu na obrazek.
Stara wersja galerii – eh .. dla takich paru 😛
3 komentarze
Ja też wolałem starą …
jak często pływa prom Luvvik-Oanes ? jest płatny?
Nie wiem czy mail doszedł.
Prom na tej trasie odpływa co pół godziny. Niestety jak większość
przepraw promowych w Norwegii jest płatny. O ile dobrze pamiętam to
cena była 19 koron za osobę a za samochód osobowy 60 koron.
Ceny są standardowe na większości tego typu przepraw. Wyjątkiem są
tylko te dłuższe.