Narzucone pobudkowe tempo na początku wyprawy, odnosiło pozytywny skutek. Znowu udało nam się wstać o 8mej bez szemrania, standardowe 2 godzinki na toaletę, śniadanie i zwijanie obozowiska – rutyna 😉
Znowu upał. Wiedziałem, że tego dnia czeka mnie znowu wchodzenie pod górkę. Po dojechaniu na parking, czytamy informacje turystyczne. Jest spoko. Tablica mówi niecałe 4 kilometry i 2 godziny w jedną, 2 godziny w drugą. Różnica wzniesień mówi, że jest tylko 300metrów do pokonania. To samo w przewodniku, że najgorsze jest pierwsze 300metrów. Pikuś 😉
Pikuś?!?! O laboga pikuś? Pierwsze 300metrów? Człowieku .. czas schudnąć albo coś. Popracuj nad sobą. Albo nie ruszaj w teren w upały. Niestety nie napisali, że 300metrów to i tak … w linii prostej 😉 Jakimś cudem ktoś zapomniał o paru detalach 😉 To że idziesz pod górkę, wcale nie oznacza, że ścieżka Cię nie zaskoczy i za chwilę trzeba zejść w dół, aby znowu iść pod górkę 😉
z 300 metrów robi się 400 metrów .. 500 ! 1000 ! 100 kilometrów! A może ja zwyczajnie przesadzam? Na pewno przesadzam 😉 Potraktujcie to z przymrużeniem oka 😉
Zwyczajnie zaparłem się. Pomarudziłem po swojemu pod nosem. W myśl zasady – fotki na górze i podczas schodzenia. Wlazłem. Całe marudzenie momentalnie przeszło. Nieważne jaka kondycja, może być taka jak moja, może być upał. Widoki po prostu … brak słów 🙂
Koszulka mokra, schnąć nie chce. Nieważne. Dużo ludzi? Trudno .. no trudno .. może w innym czasie, innego dnia, wrócimy. Wiem, że mogę tu wejść mimo licznych przepaści i stromizn, a lęk wysokości można jakoś opanować.
Plan na dzisiejszy dzień zakładał wejście na Preikestolen i .. i ile zostanie czasu, to odjechanie kawałek aby nie stać w jednym miejscu i powoli kierować się na Oslo.
A jako, ze Preikestolen zajęło nam 6 godzin, wliczając w to przepakowania na parkingu, leżakowanie na ambonie, suszenie, mycie … okazało się, że po zejściu w dół, zbyt wiele czasu to już nie mamy na zwiedzanie okolic.
Wpakowaliśmy się więc w samochód i przejechaliśmy niecałe 200km (droga nr.13) w kierunku Odda, po drodze podziwiając Låtefossen blisko wspomnianego Odda. Genialny widok. W trakcie jazdy obok wodospadu, jak zapomnisz zamknąć okno, albo zwyczajnie nie wiesz czego się po prostu spodziewać? Spodziewaj się chmury wody w samochodzie 🙂 Mimo, że wodospad przepływa pod mostem, to wygenerowany przez niech obłok wodny, po prostu wdziera się przez nieroztropnie pozostawione otwarte okna 🙂
Dziś była też nasza ostatnia podczas tego wyjazdu, przeprawa promowa Nesvik-Hjelmeland. Tym akcentem, żegnamy się z lokalnymi promami 🙁
W trakcie rozbijania namiotu, pękł jeden stelaż. Udało mi się go jakoś okleić taśmą. Wygląda komicznie, ale trzyma się. Mam nadzieję, że domek nam wytrzyma do końca wyjazdu, bo nie zamierzałem kupować osprzętu w Norwegii, gdzie wszystko z założenia jest droższe.
Parę fotek tutaj albo po kliknięciu na obrazek.
Stara wersja galerii – bo jednak nie tylko Torin marudzi 😉
Leave a reply