Po udanym spacerku zeszłego tygodnia zrobił się (zaległy blogaskowo) 30.maj.2010 a nas po raz kolejny zaciągnęło nad wodę. Tym razem wybraliśmy kolejną odnogę Wisły i trafiliśmy na Górki Zachodnie. Podreptaliśmy sobie po przystani, po pomostach, pomagając niechcący jakiejś ekipie, która próbowała skutecznie zaatakować pomost … wiatr biedaków zaczął znosić w kierunku innego jachtu niebezpiecznie ich przy tym obijając o pomost.
Na rozpaczliwy krzyk „Pomóż, złap naszą linę!” (linę/cumę czy jak to się tam nazywa) nie zostało mi nic innego jak pomóc i chwycić to co jeszcze było na pomoście (tą linę/cumę rzecz jasna) i przyholować biedaków w ich kilku metrowym jachciku do punktu wyjścia. Ich opiekun odetchnął z ulgą a właściciel jachtu obok też wyglądał na zadowolonego. Dobry uczynek spełniony … tylko, że te kilka minut sprawiło jednak, że zachciało mi się wskoczyć im na ten jacht i popływać z nimi, albo ogólnie popływać po wodzie .. czymś!
Albo czymkolwiek 🙂
Było tez łażenie po piachu i siedzenie na kamieniach 🙂
A na koniec dnia trafiliśmy w jedno z naszych ulubionych miejsc czyli przystań francuska w Gdyni 🙂 Strasznie dawno nas tam nie było.
Leave a reply