Zaległości to już u mnie standard. Dobrze jak zaległość nie ma więcej jak miesiąc. Tym razem też mniej więcej się wyrobiłem.
Opisywać za dużo nie ma co, sezon wiosenny z dziadkiem rozpoczęty. Tym razem dziadek postanowił nam pokazać Łebę i wydmy 🙂 Klasycznie więc przytakujemy na jego pomysł i chórem odpowiadamy:
– „Ależ skąd? Tam nas jeszcze nie było. Łeba brzmi super!”
Po ustaleniach, że nas tam jeszcze nie było … ciiiiiiii … 😉 To zostaje między nami, pojechaliśmy do Łeby. Z dziadkiem i Danielą wypady za miasto są proste: zjeść obiad i pospacerować lub odwrotnie. Tym razem wypadło pospacerować i zjeść obiad.
Wydmy rzecz jasna. Od parkingu do wydm jest jakieś 5km. Fajny spacer by się zapowiadał … no ale nie z osobą która ma na karku bliżej 90tki i niewiele młodszą bliską 80’tki Danielą. Daniela i dziadek uparli się, że też chcą zobaczyć wydmy .. i ze spacerku zrobił się przejażdżek meleksem 😉 Na szczęście na wydmy już trzeba piechotką, więc „starszyzna rodu” dała nam wolną rękę, mówiąc jednocześnie że oni tu na dole poczekają bo tam jest za bardzo pod górkę. Myśmy podreptali na piach ..
Coś mnie tknęło podczas łażenia po tej piaskownicy i spojrzałem za siebie .. Owszem, zajęło im to więcej czasu niż nam, ale dziadek z Daniela weszli na wydmy. W tym wieku? Podziwiam ich wiarę we własne siły. Chciałbym starzeć się z taką godnością jak mój dziadek. Młodsza od dziadka Daniela pokusiła się nawet na wejście wyżej, a wydarzenie to uwieczniłem na zdjęciu 🙂
Coby nie przedłużać im czekania, szybko dotarliśmy do morza … rzut okiem w lewo – piach, rzut okiem w prawo – piach … na wprost woda. Spora ta piaskownica .. i dryp dryp z powrotem do starszyzny, żeby za długo nie czekali.
Po spacerku znowu meleks .. i do Łeby. Tam obiadek a na wieczór dotarliśmy do domku. Intensywnie spędzony dzień. Wydmy jak wydmy .. duża piaskownica, brzydkie niebo i ciut zimno tego dnia 😉 Owszem, nie spodziewałem się Sahary .. ale .. jakiś niedosyt został.
Leave a reply