Madryt od samego początku był dla nas miejscem tranzytowym. Pamiętamy o tym cały czas. Mimo, iż na żaden samolot nie czeka się dwa dni .. my to jednak robimy 😉 Dwa dni na takie miasto to zdecydowanie za mało. Wielu miejsc nie da się odwiedzić, do wielu dotrzeć, do wielu wejść. Robimy jednak co możemy.
I tak drugiego dnia czekania na samolot do Lizbony ponownie spacerujemy. Tym razem obowiązkowy punkt tego dnia to Santiago Bernabeu .. nie muszę chyba mówić, że chodzi o stadion „Królewskich” czyli Real Madryt. Podobnie jak przy wejściu do zamku królewskiego, tutaj też nie żałujemy na bilety wstępu, choć zgodnie uznajemy, że jak dla polskiego turysty to 16Euro za jedną osobę to ciutek przegięcie. No ale cóż. Stadion i muzeum samo się przecież nie zwiedzi. Prawda? 🙂
Chcąc wykorzystać najwięcej jak się da z danego nam czasu, szlajamy się dalej po mieście. I tak lądujemy pod pomnikiem Don Kichota na Plaza de Espana. Spacerkiem docieramy do Templo de Debod (Świątyni Debod), starożytnej egipskiej świątyni z II wieku p.n.e. podarowanej przez Egipt Hiszpanii za pomoc udzieloną przez rząd hiszpański przy ocalaniu świątyń w Nubii. Ciekawe 🙂
Przy
Parque de la Montaña siadamy na hiszpańskie piwko i zostajemy zaatakowani przez „Hiszpańską Wróblaną Inkwizycję” .. dosłownie 🙂 Mafia „wróblana”. Te małe latające diabełki bezczelnie wykradały nam czipsy ze stołu .. mało brakowało a by wypiły piwo 🙂
Bocznymi uliczkami docieramy do głównego dworca. Tam łapiemy metro i śmigamy do Plaza de Cibeles. Spacerem wzdłuż Paseo del Prado docieramy do Museo del Prado, które chyba na nasze szczęście jest tego dnia nieczynne. Może to i dobrze, bo czasu na zwiedzanie tego muzeum to już nie mieliśmy a tam to wypada poświęcić więcej czasu niż tylko rzucanie okiem. Postanawiamy więc, że „kiedyś” tu wrócimy i spędzimy dzień może dwa ewentualnie tydzień .. na całe miasto 🙂
Na ostatek przy kończącej się widoczności dnia łapiemy ścieżki ponoć jednego z najpiękniejszych parków Madrytu czyli
Parque del Retiro. Podchodzimy do Kryształowego Pałacu i delektujemy się urokiem tego miejsca. Mimo już prawie jesiennej aury, park naprawdę jest przeuroczy i co najważniejsze jest on dla ludzi. Trafiamy na duże ilości spacerujących, rowerzystów czy biegaczy, ale także kajakarzy ćwiczących na jeziorku 🙂 Uroczo.
Dzień dobiega końca. Następnego dnia .. tak długo ale i tak krótko wyczekiwany samolot do Lizbony .. i jak się później okaże czasochłonna droga na południe Portugalii. Ale o tym w następnym smętnym odcinku a kilka badziewiastych zdjęć po kliknięciu na poniższe. A co 🙂
Leave a reply