Przed nami kolejny dzień integrowania się z Porto i Porto 😉
No tak .. nadszedł ten dzień, że trzeba koniecznie zwiedzić jakąś „piwniczkę” 🙂 Tych jest sporo i można by spokojnie poświęcić nim cały dzień, wędrując i degustując od jednej do drugiej. Do tego jakiś mały spacerek może by się przydał?
Obiecałem wspomnieć o sprzedawczyni w sklepie z pamiątkami. W drodze do piwniczki zajrzeliśmy do małego sklepi z różnymi cosiami. Pani sprytnym oczkiem rozpoznała w nas turystów z .. zimnego kraju 😉 Ciekawe? .. 😉 Krótkie spodenki, t-shirt .. no nic specjalnego .. ciepło nam skoro na dworze jakieś 17-18 stopni. Idealnie. Ale dla kogo? .. Niestety nie dało się ukryć faktu, że my zimni-turyści skoro tubylcy chodzili po mieście w lekkich kurteczkach i swetrach. Im zimno, nam ciepło więc my na pewno turyści z zimnego kraju .. proste i logiczne 🙂
Zidentyfikowani już jako przybysze z krainy lodu, miła pani (nie, nie naciągała nas na nic. myśmy sami chcieli sobie coś kupić) zagadała nas. A skąd my to, a daleko i co ogólnie porabiamy tutaj. W pewnym sensie wprowadziliśmy ją w zdziwienie. Czym takim? Przyznaliśmy się, że ZWIEDZAMY zarówno miasto jak i to co jest obok miasta. Dziwne? Najwyraźniej 🙂 Pani przekonywała nas, że zwykle turyści przyjeżdżają tylko do miasta, tu siedzą, tu piją i co najwyżej pójdą na plażę nad ocean korzystać z piasku i wody. No ale żeby od razu zwiedzać, to się najwyraźniej rzadko zdarza. Troszkę nas to ubawiło, bo nam akurat plaża nie była w głowie.
Przyznaliśmy się też, że następnego dnia mamy jechać do Bragi.
Miła pani pokazała nam pocztówki z Bragi mówiąc, że te schody musimy koniecznie zobaczyć. Rzut oka na pocztówkę i stanowczo stwierdzamy, że już to widzieliśmy i to jest Lamego 🙂 Jak już zapewne można się domyślić, Lamego to taka „kopia” tych najważniejszych schodów, które powinniśmy zobaczyć właśnie w Braga. Dogadani, uśmiani, biedniejsi o parę euro ale bogatsi o uśmiech tubylca i dwa nowe kubki ruszyliśmy na smakowanie Porto.
Jak wspomniałem piwniczek od groma, wybór duży, czasu mniej 😉 Wybraliśmy piwniczkę Sandeman’a. Nie pożałowaliśmy 🙂 Jakbyśmy wybrali inną okoliczną z dostępnych takich jak Fonseca, Calem czy Offley czy inne okoliczne. Zapewne tak samo byśmy byli zadowoleni. Zasadniczo polecam odwiedzenie jakiejkolwiek piwniczki. Bez tego zwiedzanie Porto jest niepełne 🙂
Zwiedzanie połączone jest oczywiście z degustacją i kosztuje o ile dobrze pamiętam 7 euro (opcja bez degustacji to 4,5 euro). Bilet warto zachować, bo każdy kupiony bilet jest „kuponem rabatowym” na 2 euro na zakup pamiątek w sklepiku .. a kto by tam patrzył na pamiątki? WINO !! Z biletem zapłacimy 8 euro zamiast 10 euro .. niby nic ale warto. Przy trzech biletach mogliśmy w sumie skorzystać z 6euro rabatu co skrupulatnie wykorzystaliśmy 🙂
Na koniec dwa rodzaje Porto do spróbowania .. mniam mniam .. pychotka.
Lekko rozweseleni udaliśmy się coś zjeść. Po jedzeniu i małych zakupach uparłem się, że koniecznie chcę zobaczyć stadion FC Porto. Dziewczyny nie miały nic do gadania i .. no kto wymyślił deszcz? Jak oberwało się denko .. to nas prawie zalało pod tym stadionem .. zwiedzanie stadionu skończyło się zatem na zwiedzaniu sklepiku FC. Wyszedłem z niego biedniejszy o kolejne kilka euro ale za to bogatszy o kubek FC Porto z moim imieniem 🙂 Hyhyhyhy.
I tak dzień dobiegł nam powoli końca .. Za oknem krople deszczu rozbijały się o ulice a myśmy degustowali wcześniej zdobyte „Sandemanki” 😉
Ah Porto .. a kilka fotek ze spaceru, z piwniczki i kawałek stadionu zanim zaczął padać deszcz standardowo po kliknięciu na miniaturkę.
Leave a reply