Zasadniczo to majówka zaczęła się nam już w piątek 27 kwietnia ale nocowaliśmy u szwagierki w Poznaniu i do Pragi ruszyliśmy dopiero w sobotę w okolicach południa. Założenie: nigdzie nam się nie śpieszy i nikt nas nie goni 🙂
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Pragi, rozkraczyliśmy się w hotelu, zrzuciliśmy graty a auto schowaliśmy na parkingu hotelowym.
Kurs na metro i w centrum. Plan luźny na sobotę wieczór? Zjeść coś i popatrzeć jak Praga wygląda w ciemnościach.
Zjeść się udało. Smacznie i dość tanio. Kto mi to mówił, ze Praga jest droga? Do tego Kruśovice .. miód dla mych ust i oczu 🙂 Do tego knedliki chlebowe i bramborowe (uwielbiam czeski język (sic!)) .. i ..
.. i zaczęło się 🙁
Praga zaczęła pokazywać wredne majówkowe ząbki.
Zacytuję słowa słowa moich dobrych znajomych, którzy już kilka lat temu powiedzieli: „Praga się skończyła”. I coś w tym jest.
Miasto jest po prostu zawalone turystami. Z Polski, Holandii, Niemiec, Anglii, Rosji .. i mnóstwa innych miejsc. Wnoszę to po ilości blach aut, autokarów czy motocykli. Do tego miks językowy ..
Teraz już po powrocie są dni, gdy staram się zamykać oczy i wspomnieć Pragę .. owszem ładnie tam, nawet uroczo .. ale to wszystko przesłania mi tłum turystów.
Tego wieczora z pełnymi brzuchami udało nam się przecisnąć przez Most Karola, poszlajać uliczkami i zrobić kilka zdjęć. Miejscami nawet długi czas naświetlania nie pomagał pozbyć się spacerujących ludzi. Na zdjęciach wyszło mi miasto duchów. A może po prostu tłum przesłaniał mi uroki tego ponoć zacnego miasta?
Późnym wieczorem zaopatrzeni w Staropramena wróciliśmy do hotelu aby obmyślać plan na kolejny dzień i zasypiać w nadziei, że może kolejny dzień nie będzie taki tłumny ..
.. eh .. nadzieja .. 😉 o tym jak bardzo byliśmy w błędzie w kolejnym odcinku.
jak zwykle bla bla kilka fotek pokliknięciu na fotkę i o.
Leave a reply