Fajny dzień. 3 maja 2012. Pogoda ponoć tego dnia miała być wredna. Teoretycznie był jakiś plan spacerku jak zwykle. Chcieliśmy bez ruszania autka gdzieś w okolicach Polanicy. Niby to się chmurzyło, niby nie .. Ostatecznie machnęliśmy ręką stwierdzając, że idziemy.
Na krótki spacerek. Tuż obok Polanicy Zdrój jest taki mały pipek zwany Szczytnikiem. Z zameczkiem. Przez las ładnie się idzie.
Faktycznie blisko. 4km w jedną stronę .. to nam da 9km tam i z powrotem. Zaprawdę krótki spacerek.
Szczytnik .. przypomniało mi się to miejsce. To tu też mnie przyprowadzano w dzieciństwie. Skałka fajna. Taka akurat typowa dla Gór Stołowych. Widoczek też niezgorszy. Z zameczkiem ciutek słabiej, bo niedostępny dla zwiedzających. To akurat wydaje się być uzasadnionym skoro na jego terenie znajduje się ośrodek pomocy społecznej. Jest spoko.
Niestety jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności sierotki stwierdziły, że bez sensu jest wracać tą samą drogą skoro można iść inaczej .. no i zeszliśmy na dół do Szczytnej. Tam stwierdziliśmy, że absolutnie bez sensu jest iść przy drodze asfaltowej a tu na mapie jest taki szlaczek przez las i to tylko kawałek i tamtędy pójdziemy, bo przecież to nie może być daleko.
Aha .. jasne .. niechcący zdobyliśmy okoliczną górkę zwaną Księżówką. Podobnie ciut został prawie zdobyty Wolarz .. upiekło mu się zdobywanie przez nas, bo szlak czerwony stwierdził, że prowadzi w lewo a my właśnie tam chcieliśmy iść przecież.
I tak zamiast krótkiego spacerku na maksymalnie 3 godziny i około 9 kilometrów, zrobiła nam się wędrówka leśna na 5 godzin i wyszurało nam się prawie 18 kilometrów. Po raz kolejny błąd pomiaru okazał się być większym niż zakładano 😉
Szlak na szczęście wprowadził nas wprost do centrum Polanicy Zdrój .. niezbyt pamiętam co dokładnie do jedzenia upolowaliśmy w knajpce o wdzięcznej nazwie „Niby Nic” ale smakowało wyśmienicie.
Jedzenia nie zakłócił nam nawet długo wyczekiwany deszczyk. Przyjęliśmy go z radością prosto na nasze głowy. Co prawda pozostali okoliczny turyści patrzyli się na nas dziwnie jak jemy .. ale przyjmuję, że to przez to, że siedzieliśmy przy stoliku bez parasola 😉 Na szczęście pierogi (przypomniało mi się) nie zmokły za bardzo i mogliśmy w spokoju .. (w deszczu) .. dopić naszą kawę 🙂 Dodam tylko, że jak jest 30 stopni na dworze .. to deszczyk nie przeszkadza w siedzeniu i piciu kawy bez parasola 🙂 Wręcz przeciwnie 🙂 Przecież na krzesełko siadało się jak było jeszcze suche 😉
Do tego spacer do hotelu w deszczu .. wszystkie klapki i sandałki pochowane w knajpkach i pod parasolkami .. a ulice puste 🙂
A wieczorem pojechaliśmy sobie .. hmmm .. znów pospacerować. Duszniki Zdrój to kolejne sympatyczne miasteczko .. do spacerowania po spacerowym dniu .. ciągle te spacery ..
Kilka fotek ze spaceru na Szczytnik .. brak fotek ze spaceru przez las i kilka marnych zdjątek z Dusznik Zdrój po kliknięciu na ten tamten miniaturek 😉
Leave a reply