Wizyta w tym mieście nie była do końca zaplanowana. Wstępny plan zakładał, że lecimy do Amsterdamu odebrać moją mamuśkę jadącą z Anglii samochodem, przejąć kierownicę i pojechać na mapie w prawo czyli na wschód gdzie nie ma cywilizacji. Tzn do Gdańska 😉
W toku ustalania gdzie najwygodniej będzie przejąć moją mamę pojawiało się kilka opcji z czego to własnie to miasto okazało się być najwygodniejsze do przejęcia.
I tak wylądowaliśmy. A skoro już się tam było to ciężko było sobie odmówić choćby krótkiego spaceru po mieście.
Po wylądowaniu późnym popołudniem zajechaliśmy do centrum gdzie to kobity (moja mama i żona) zakrzyczały, że chcą piwo nad kanałem. Kierowcy przysługiwała jedynie cola 😉
A po krótkim spacerem w dzielnicy czerwonych landrynek (czy jakoś tak) zamówiono kolejne piwo.
(Galeria dostępna po kliknięciu na zdjęcie poniżej).
To było jedno z szybszych zwiedzań miast jakie pamiętam. Chociaż jak spojrzę wstecz to bywało i krócej 😉 Jakiś przejazd przez okolicę, zatrzymanie się na godzinę.
Po przenocowaniu wróciliśmy na chwilę do miasta celem zakupu pamiątek oraz kolejnego krótkiego spaceru.
Żeby nie było, to nawet coś nam się udało przez te parę godzin zobaczyć.
No ale już chwilę później kierownica w łapki i 1200km do Gdańska.
Leave a reply