To była ciężka noc. Burza dała nam w kość. Przez chwilę nawet myśleliśmy, ze nasz namiot zamieni się w ponton i gdzieś sobie popłyniemy, tak się jednak nie stało. Trzaskało, błyskało, targało wiatrem i próbowało zalewać. Przetrwaliśmy.
Deszcz nie dał jednak za wygraną. Dzień zapowiadał się dość ciepło, więc można było kontynuować klapek-day cztery mimo lekkich opadów deszczu.
Z campingu pod drzewkami, pod daszkami, od domku do domku .. dotuptaliśmy do centrum.
Berno to niby stolica Szwajcarii ale tak nie do końca. Oficjalnie Szwajcaria nie ma stolicy a w Bernie mieści się tylko lub aż siedziba rządu. To pozwala na określenia Berna mianem .. umownej stolicy 🙂
Miasto założył je w 1191 roku książę Bertold V von Zähringen i, według legendy, nazwał je Bern (niem. Bär – niedźwiedź), gdyż zabił tam niedźwiedzia podczas polowania. Dziś niedźwiedź znajduje się w miejskim herbie i jest maskotką miasta. Od XIX wieku na wybiegu nad rzeką Aare (w formie fosy, stąd niem. Bärengraben) trzymane są niedźwiedzie. (wikipedia).
Mamy więc miasto misia, mamy do tego deszcz i całkiem przyjemne ciepełko .. jak tu jednak zrobić chociaż kilka zdjęć?
Berno odkrywa przed nami jeszcze kolejną fajną tajemnicę. Otóż można prawie całe stare miasto zwiedzić nie moknąc. Jak? Arkadami. Tak, takimi jak te nasze w Krakowie tylko, że w ilościach pozwalających na przejście no powiedzmy na oko 75% miasta nie moknąc. Czasem trzeba przeskoczyć na drugą stronę ulicy ale to pikuś.
Nie wysilałem się więc zbytnio. Skoro ja musiałem oglądać Berno stojąc pod arkadami .. pomyślałem więc, ze moja rodzina powinna zobaczyć to co ja widziałem 😉 Jeśli arkady pozwalały wychylić nos i zrobić zdjęcie – robiłem to. Jeśli tego się nie dało – arkady są częścią zdjęcia 🙂 A co 🙂 Skoro i mi zasłaniały widoki to i rodzinie mogą na zdjęciach zasłaniać.
W skrócie: miasto fajne, naprawdę może się podobać. Bonusowo trafiliśmy na starym rynku na jakąś paradę wojska. Bogaty to kraj. U nas wojsko jeździ ciężarówkami. W Szwajcarii wojsko wozi się ładnymi autokarami 😉 A do tego wojsko częstuje ciasteczkami. Fajni Ci szwajcarzy 😉 Można ich polubić.
Aha .. no i jak na złość jak już kończył nam się dzień to przestało padać i wyszło słoneczko. Do kogo mieć pretensje?
Na pocieszenie smutasków wieczorem na campingu wypiliśmy sobie jedno piwko, może dwa 😉
Tylko czemu tak drogo? 😉
Leave a reply