Październikówka skończyła się w Budapeszcie a drodze rozpoczęła nam się Listopadówka 😉
Czas na trzecią stolicę naszego trójmiasta położonego nad Dunajem czyli Wiedeń.
Przejazd spokojny, bo znów do pokonania 200km. Na spokojnie po południu lądujemy aby zwiedzić Pałac Schönbrunn. Zabraknie nam niestety czasu na ogrody i Gloriette, ale za to pałac uda nam się porządnie zobaczyć. Do zwiedzania dostajemy mobilny przewodnik, który gada do nas w języku polskim. Szczerze mówiąc bardzo nam się to spodobało, bo najwyraźniej widać, że wyjeżdżamy za granicę nie tylko celem znalezienia lepszej pracy ale też aby coś zwiedzić. Niestety w środku zdjęć robić nie można. Niby szkoda ale na szczęście zostają wspomnienia.
Wieczorem po zalogowaniu się w hotelu, udaje nam się jeszcze wyjść na miasto i trafić do przemiłej knajpki Gasthaus Hansy. W Wiedniu warto wydać te kilkanaście euro i spróbować sznycel wiedeński. Zajadając się sznyclem zastanawiam się jaki był właściwie cel naszego przyjazdu do Wiednia. Może właśnie ten sznycel? Warto i najlepiej aby to było z cielęciny 🙂
(Galeria dostępna po kliknięciu na zdjęcie poniżej).
Wyspawszy się czas na zwiedzanie właściwe.
Szybki ruch metrem i spacer zaczynamy od Belwederu, który pełni funkcję zespołu pałacowo-ogrodowego, a za swoich czasów był letnią rezydencją niejakiego księcia Eugeniusza.
Stamtąd tylko krok dzieli nas od Kościoła św. Karola Boromeusza. Dodatkowe kilka kroków i możemy zaszyć się w targu Naschmarkt. Kiedyś ten targ wiejski przekształcił się w największy targ w Wiedniu a obecnie pełni też formę atrakcji turystycznej. Kupimy tam warzywa, przyprawy, owoce, pieczywo, ryby z całego świata. Do wyboru do koloru.
Kilka kroków dalej i w końcu trafiamy do Hofburga czyli pałacu władców Austrii. Będąc w tym miejscu mamy już bajecznie łatwy dostęp do Ratusza, kościoła Wotywnego, Muzeum Historii Sztuki i .. i .. i .. tak właściwie co chwilę na coś się natykamy. Na poleconego z przewodnika albo przez znajomych.
Nigdy nie kończący się spacer, bo przecież na Teatr Zamkowy trzeba rzucić okiem a i Katedra św. Szczepana warto zobaczenia.
Na deser kolejny z ciekawych parków, pomnik Johanna Straussa a ciut dalej Beethoven. I można się pogubić już w samych nazwach albo tym co się chce jeszcze zobaczyć.
Takiego nasycenia naprawdę ładnych architektonicznie obiektów i pomników już dawno nie widzieliśmy. Wydawało nam się, że Madryt jest majestatycznie królewski ale Wiedeń w niczym mu nie ustępuje i jest równie piękny. Każde na swój sposób rzecz jasna.
Półtorej dnia na Wiedeń to dość aby złazić sporo miejsc ale i dość mało aby zwyczajnie się poszlajać między uliczkami i przysiąść czasem na trawce w parku 🙂
Kolejne miejsce „kiedyś tu wrócimy”? Zapewne tak 🙂 I tak zamykamy nasze „trójmiasto”. Czas wracać do domu i planować następne spacery 😉
Leave a reply