Północna Senja dzień wcześniej widziana w ciemnościach spodobała nam się do tego stopnia, że postanowiliśmy tam wrócić i zobaczyć jak tam wygląda przy odrobinie światła prawie-dziennego. Ponownie stanęliśmy nad Bergsbotn i przy Zębulach Diabulach 😉
Oj fajnie ..
Wieczorem za to Hugo przysłał prostego i krótkiego SMS’a 😉
„Do you see it?„.
Też mi pytanie. „czy my to widzimy?” .. staliśmy akurat na „końcu drogi” .. tknęło nas jednak i wyczuliśmy, że Hugo jest „nad jeziorem”. 5 minut drogi z końca drogi. W drogę.
Z zorzą nie ma lekko 😉 Stać trzeba twardo na mrozie, lód skrzypi pod nogami. Zasadniczo jak skrzypi i strzela to jest to dobry dźwięk. To znaczy, że się nie rozpada a my się nie potopimy i możemy swobodnie oglądać zołzę 😉
Ciszę nocy przerywały tylko co chwilę dodatkowe trzaski migawek aparatów 😉
I kolejne .. i kolejne .. 🙂
I choć nie była to jakaś spektakularna intensywność światła .. to jednak tańczyła dla nas a my cieszyliśmy się jak małe dzieci 🙂
Ten nietypowy spektakl sprawia, że za każdym razem czuje się niedosyt. Przynajmniej na nas zrobiło to takie wrażenie. Chce się więcej. Bardziej zielono, bardziej czerwono, albo w prążki a może w fale? A może całe niebo zielone, bo i tak przecież może być?
Wrócimy .. jak nie tu, to w inne miejsce. Wrócimy po więcej.
Leave a reply