22 września 2013 podchodziliśmy do lądowania w Kathmandu. Stało się. Było sporo marudzenia dokąd tak właściwie pojechać w te wakacje. Była wojna na widelce czy Japonia czy Islandia czy .. i na dzień dzisiejszy już nie pamiętam w którym momencie ktoś rzucił hasło Nepal.
Pojechaliśmy na wakacje bez planu. Do Kathmandu wlatywaliśmy mają jedynie zarezerwowane 4 dni w hotelu a chcieliśmy w tym kraju spędzić prawie 2 tygodnie. Na kartce mieliśmy tylko spisane miejsca, które chcemy odwiedzić. Nic więcej. Przed wyjazdem mówili nam tylko: „Dajcie się porwać„. Nie wiedzieliśmy co nas tak właściwie czeka 🙂
Po 18tej lokalnego czasu byliśmy już w hotelu i po wstępnej rozmowie z managerem tego zacnego przybytku, który to po wysłuchaniu naszych „co chcemy” postanowił nam zaproponować plan na wakacje 🙂 W tajnej wojennej naradzie ustaliliśmy wcześniej górną granicę tego co możemy wydać na „atrakcje” i hotele. O 19tej siedzieliśmy wspólnie z „bossem” przy naszych pierwszych pierożkach Mo-Mo przedstawiając mu naszą wizję co byśmy chcieli a on z kalkulatorem weryfikował nasze zapędy proponując swoje rozwiązania.
Pomruczał pomruczał .. i wyszło mu mniej niż założyliśmy .. myśmy też chwilę pomruczeli ostatecznie zgadzając się rzecz jasna na proponowaną cenę. W ten sposób nasz pobyt w Nepalu stał się właśnie mniej-więcej zaplanowany i wchodził w życie. Daliśmy się porwać 🙂
Kilka obrazków z lądowania w Kathmandu po kliknięciu na zdjęcie.
Aklimatyzacja do nowej strefy czasowej nie była jakoś specjalnie trudna. Różnica plus 3 godzin i 45minut nie zrobiła na nas jakiegoś specjalnego wrażenia. Raz na jakiś czas docierało do nas, że budziliśmy się w okolicach 3-4 w nocy polskiego czasu .. jednak wszelkie atrakcje rekompensowały te godziny 🙂
Pierwszy dzień w Kathmandu. Klasyczny objazd planszy. Z zgodnie w wcześniejszymi ustaleniami dostaliśmy tego dnia swojego kierowcę, który miał na nasze życzenie obwieźć nas po mieście.
„Feel free” usłyszeliśmy na pożegnanie od Bossa i pojechaliśmy. Biorąc pod uwagę odległości jakie były do pokonania pomiędzy ważniejszymi punktami, pod koniec dnia przestaliśmy żałować decyzji skorzystania z usług kierowcy. Sprawnie udało nam się zobaczyć ważniejsze zaplanowane przez nas jeszcze w domu miejsca oraz te o których zapomnieliśmy.
Świątynia Swayambhunath zwana też Świątynią małp a sama nazwa pochodzi od dziesiątek małp, jakie żyją w północno-zachodniej części świątyni i uznawane są za święte. Swayambhunath jest jednym z najbardziej świętych miejsc pielgrzymek buddyjskich w Nepalu, ustępuje tylko Boudhanath. W skład kompleksu wchodzi stupa, kilka świątynek i sanktuarium, klasztor tybetański, muzeum i biblioteka. Na stupie są namalowane oczy i brwi Buddy.
Następnie udaliśmy się do Boudhanath czyli wspomnianej już buddyjskiej świątyni. Centralna stupa znana jest powszechnie ze swych wszystkowidzących oczu namalowanych na jej czterech ścianach.
Kolejny punkt to świątynia Pashupatinath i Kompleks świątynny usytuowany jest na brzegu rzeki Bagmati we wschodniej części Katmandu, stolicy Nepalu. Wzdłuż brzegów rzeki Bagmati, koło świątyni leży „Arya Ghat”, miejsce najpowszechniej używane do kremacji zmarłych w Nepalu w dolinie Katmandu.
Dalej Patan Durbar Square. Jeden z trzech głównych placów w Dolinie Katmandu, położony naprzeciwko pałacu królewskiego, który zapełniony jest świątyniami newarskimi.
A na koniec Kathmandu Durbar Square z kompleksem hinduistycznych świątyń. To tutaj za świątynią Jagannatha stoi duży kamienny posąg Kali Bhairawy, czyli Śiwy w najbardziej przerażającym wcieleniu. Bóg Niszczyciel jest tu przedstawiony z sześciorgiem ramion, w wieńcu z czaszek, a pod jego stopami leży martwe ciało – symbol ludzkiej nieświadomości.
Dzień jak się okazało zleciał bardzo szybko. Choć obawialiśmy się tego na początku to nikt nas nie poganiał i czuliśmy się bardzo swobodnie. Nasz kierowca nie wchodził nam w drogę i nie chodził za nami jak cień, po prostu był na nasze zawołanie – taka wygodniejsza opcja taksówki, która była już w cenie naszego pobytu 😉
Kilka/naście/dziesiąt obrazków ze zwiedzania Kathmandu po kliknięciu na zdjęcie.
Leave a reply