No prawie .. prawie kukułcze gniazd i prawie nad gniazdem. Ulegając porwaniu mieliśmy pewne założenia. Wiedzieliśmy, że w trakcie tej wizyty nie pójdziemy w góry na dłuższy trekking i robimy jedynie zwiad terenu. Jeśli więc nie pójdziemy w góry, to może warto by je było chociaż zobaczyć. Trochę za namową mojej mamy, która Nepal odwiedziła już 3 razy, daliśmy się namówić na coś co nazywa się „lotem nad Everestem”. Lokalnie ma to zwyczajnie nazwę „Mountain flight” i jest po prostu godzinnym przelotem nad górami z widokiem na Everest. Kasa na tę fanaberię była specjalnie odłożona więc nie musieliśmy się czaić.
Pobudka o 4 rano. o 5tej byliśmy już na lotnisku i wystartowaliśmy o 6tej. O dziwo oczy nam się nie zamykały, bo było co oglądać. No i cóż .. apetyt rośnie wraz z jedzeniem 🙂 Owszem zobaczyliśmy te góry z góry .. no i zachciało nam się je pooglądać z dołu. Ale to już będzie temat na kolejną wizytę. W całej tej zabawie w „lizanie lizaka przez szybkę” najsmutniejsze było tylko to, że szyby w samolocie były lekko różowe i w związku z tym fotki jakie są takie są. Traktujemy je na szczęście raczej w formie pamiątkowej i mają nam przypominać o tym aby tu wrócić i połazić na dole 🙂
Po powrocie z latania śniadanko i około południa wystartowaliśmy na zwiedzanie Bhaktapur. To kolejne miasto w Nepalu położone w Dolinie Katmandu, 16 km od miasta stolicy. Tam odnaleźliśmy odrobinę spokoju. Zgiełk Katmandu, wszechobecny kurz i spaliny oraz dudniące w uszach klaksony dają się mocno we znaki. Bhaktaput jest spokojniejsze. Wolne od hałasu ale za to pełne naciągaczy 😉 Zresztą jak większość miejsc tutaj gdzie mogą się pojawić turyści. Nauczeni przykrymi doświadczeniami z Kathmandu już wiemy, żeby wszelkich „Hello Sir. Hał Ar ju. Du ju nid a gajd?” trzeba im odpowiadać najlepiej po polsku „Nie dziękuję, nie rozumiem co mówisz, nie znam angielskiego” 😉 Jest naprawdę dość duża szansa, że nie zrozumieją a jeśli nie zrozumieją to można zwyczajnie pokaleczyć odrobinę angielski w stylu „aj dont spik englisz. noł anderstand„. 😉 Działa i po chwili dają nam spokój i już można sobie z książką w ręku spokojnie oglądać to dobrze zachowane stare miasto.
Po zwiedzeniu udajemy się w kierunku Nagarkot na nocleg aby tam obejrzeć wschód słońca. Wczesne lotnicze wstawanie i kilka piwek z widoczkiem, sprawiło, że dość szybko padliśmy spać 🙂
Leave a reply