Kruje obudziło nas dość delikatnie. Śniadanie złożone z lokalnych serów, pomidorów i jakiegoś chleba zjedliśmy na balkonie naszej noclegowni. Szybka kawusia w barze i można ruszać w góry.
Kierunek Lure. Z czegoś musieliśmy zrezygnować aby zmieścić się w tak ograniczonym czasie chcąc jednocześnie zobaczyć jak najwięcej. Odpuściliśmy więc Szkodrę i Góry Przeklęte. Wybraliśmy rejon Lure do pobieżnego zwiedzenia.
O ile główne drogi to asfalt, tak już te .. hmm .. niby boczne ale ciągle krajowe z oznaczeniem SHxx .. asfaltem często pokryte nie są. Z drugiej strony można sobie zadać pytanie czym tak właściwie są drogi główne, bo i na nich czasem nie było asfalt. To jest coś co po prostu trzeba zobaczyć.
Tego dnia nie pożałowaliśmy wynajęcia 4×4. Średnia prędkość przejazdu z Kruje do Lure wyniosła nam około 20km/h. Turlanie po kamienistej drodze rekompensowały widoki i pyszne jedzenie.
Na nocleg dojechaliśmy do Lure przy okazji jeszcze wyskakując na chwilę do jeziorek w parku. Na kolację baranina ze szczęśliwego barana. Tak określamy baranki, które nam smakują. Anglia na ten przykład nie ma szczęśliwych baranków, bo tam nigdy nie udało nam się zjeść dobrej baraniny. Tutaj jest inaczej najwyraźniej i wszystko smakuje.
Mała galeria z Lure po kliknięciu na miniaturkę lub ten w ten tekst.
Leave a reply