W Lure obudziliśmy się dość wcześnie. Dzisiaj czeka nas trochę do przejechania a droga nie zapowiada się jakoś uroczo. Jak się potem okaże, to niestety właśnie dziś niektóre odcinki szybciej szło się piechotą niż przeczołgiwało autem. Uroki tego kraju są takie a nie inne i akceptujemy je w takim stanie w jakim są.
Wjazd na uroczą polanę był dość szybki i nie zapowiadał początkowo jakichś specjalnych trudności off-roadowych. Niestety im dalej tym było trudniej. Zawrócić nie bardzo było jak, bo musielibyśmy nadłożyć z 200km cofając się aż do Tirany. Dzielnie więc parliśmy do przodu.
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do małej wioski i intrygującego napisu „fresh fish”. No a skoro fresh .. to zgłodnieliśmy dość momentalnie. Fresh okazało się faktycznie fresh. Zamówiliśmy odpowiednią ilość rybek, po czym rybki zostały złowione z basenu .. odbyło się szybkie „pyk” .. i wylądowały na patelni. Smaczniejszego pstrąga jak do tej pory jeszcze nie jadłem. Obsługa lokalu grzecznościowo jeszcze nas oprowadziła po zapleczy pokazując jak się hoduje u nich ryby.
W drodze do Lin, które upatrzyliśmy sobie na dzisiejszy nocleg, napotkaliśmy jeszcze całkiem spore pole ostów wielkości człowieka. Były też bunkry i długa jazda szutrówką. Na wieczór grzecznie zjechaliśmy do pierwszego lepszego hoteliku. Kolacja z jeziorem Ochrydzkim w tle i grzecznie spać.
Mała galeria z dzisiejszego dnia po kliknięciu na miniaturkę lub ten w ten tekst.
Leave a reply